Żegnaj Okruszku, kiedyś się spotkamy...

Długo zastanawiałam się co tu napisać... w końcu Okruszek przez tyle lat był bohaterem tego bloga. Nie udało nam się, nie zwyciężyliśmy z chorobą mimo, że tak bardzo się staraliśmy. Ostatnie dni były najgorszymi dla nas obojga. Nie mogłam dłużej patrzeć jak się męczy. Czasem mimo, że bardzo się kogoś kocha trzeba pozwolić mu odejść... już nic nie boli i nigdy więcej nie będzie...


Długo milczałam, Okruszek się starzał w oczach, byliśmy tylko my bez presji robienia zdjęć, pisania na blogu czy fanpage. Potem Okruszek zachorował i wszystko wywróciło się do góry nogami. Żyłam w ciągłym biegu i stresie. Początkowo zdawało się, że to tylko przeziębienie, ale stracił też apetyt i chęć do życia. Przez 2 tygodnie codziennie zanosiłam go do weterynarza, codziennie seria zastrzyków ale mimo to jego stan się nie poprawiał. Badanie krwi wyszło koszmarnie, nic nie było w normie, a jak już było to przy górnej albo dolnej granicy, a stan nerek od ostatniego badania znacznie się pogorszył, wszystko było jasne - to mocznik zatruwał organizm, po podaniu kroplówki pojawiło się światełko nadziei, było lepiej, apetyt wrócił, siły wróciły i taki stan utrzymywał się przez ponad tydzień. Ale to nie mogło trwać długo, w ciągu ostatnich 3 dni jego stan pogarszał się z chwili na chwile... ponownie stracił apetyt, kroplówka przestała się wchłaniać... zostawienie go samego chociaż na chwile było bardzo ryzykowne bo mógł sobie zrobić krzywdę. Co chwile się przewracał, nie umiał wstać chociaż bardzo chciał przez co aż płakał, zaczął sikać pod siebie jedną łapką powoli biegał już po swojej tęczy... nawet nie umiał się położyć żeby zasnąć, dopiero po wzięciu na ręce zasypiał. Ewidentnie coś go bolało, ale nawet seria zastrzyków przeciwbólowych nie pomogła. Płakałam nad nim jak dziecko, tak bardzo nie chciałam go stracić, a jednocześnie nie mogłam pozwolić żeby dalej cierpiał... Poczułam się jakby razem z nim odeszła jakaś cząstka mnie...

Bardzo dokładnie pamiętam dzień w którym pierwszy raz go zobaczyłam, przestało liczyć się wszystko inne miał być mój i tyle. Przez bardzo długi czas towarzyszył mi jako jedyny przyjaciel, w tych najtrudniejszych chwilach a było ich naprawdę sporo. Był psem bardzo wiernym, nie odstępował mnie na krok, miał więcej wad niż zalet ale wiem, że lepiej trafić nie mogłam, wybaczał mi każde błędy... tak wielka szkoda, że dane nam było cieszyć się sobą przez tak krótki czas... On jest moim bohaterem, zawdzięczam mu naprawdę wiele...


Wciąż jest mi smutno, czas nagle płynie wolniej, stare przyzwyczajenia nie ustępują, za każdym razem jak wstaje czy wracam do domu chce wziąć go na spacer, wchodzę do pokoju i widzę pusty kąt... miały być 2 psy, nie jeden. Jeszcze tyle mieliśmy do zrobienia...

Komentarze

  1. Zrobiło mi się smutno gdy zobaczyłam ten tytuł (chociaż dużo czasu nie spędzałam na tym blogu).
    Stworzyłaś idealny dom dla tego psa <3

    Bardzo Ci współczuję, chociaż nigdy nie straciłam psa (tylko królika) to i tak wiem, że jest Ci ciężko, ale wiadomo, dasz sobie radę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przykro i wiem jak się czujesz. Trzy lata temu straciłam swojego psa, którego miałam od dzieciństwa. Również odszedł kilka tygodniu po wzięciu Kory. Miejmy nadzieję, że teraz są w lepszym miejscu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem co napisać. Bardzo Ci współczuję i nie mam pojęcia jak czułabym się na Twoim miejscu, po utracie najlepszego przyjaciela. Okruszek męczył się, a odejście za tęczowy most mu ulżyło. Na pewno Cię zapamięta. Stworzyłaś mu niesamowity dom. Trzymaj się, dasz radę! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Lacze sie w bolu. 2.5 tyg temu tj 4 marca bylam w takiej samej sytuacji. Po 10 latach musialam rozstac sie z moja ukochana psinka. Lecialam z Brukseli do mojej Holi, do mojej zalamanej I zaplakanej mamy, ktora nie potrafila podjac decyzji o uspieniu Holci. Wszystkie wyniki badan byly w normie,USG brzuszka tez ok, a nic nie moglismy zrobic. Z dnia na dzien Holcia dostala atakow padaczkowych. Po atakach stracila wzrok, nie potrafila skoordynowac ruchow,susiala pod siebie, nie rozpoznawala nas... Lekarze rozkladali rece...I wskazywali ze moze to byc rak/guz mozgu ale nic nie potrafili zrobic... podjelam decyzje, nie chcialam widziec jak Holcia sie meczy. Wyobrazam sobie jak wielki smutek masz w sercu. Jest tak jak piszesz - pustka. Kazdego ranka budzilam sie I zaczynalam plakac bo nie bylo juz ze mna zimnego noska I wasikow ktore zawsze mnie budzily... ale czas leczy rany. Teraz jest troche lepiej, razem z mama niemal codziennie wspominamy Holcie, momenty ktore przyniosly nam wiele radosci, kiedy byla z nami.
    Dalas Okruszkowi dom pelen milosci, opiekowalas sie nim do konca. Musisz sie pozbierac. Nie rezygnuj z bloga, nie kasuj fb.
    Ja dopiero dzisiaj odkrylam fb Okruszka I zajrzalam na bloga I zobaczylam ta smutna wiadomosc. Mysle, ze powinnas kontynuowac, bo masz "lekkie pioro" tzn bardzo fajnie piszesz I robisz przepiekne zdjecia. Daj sobie odrobine czasu, zastanow sie czy chcesz ale moze jednak zdecydujesz sie na kolejna adopcje. Holcia byla moim 2gim pieskiem, adoptowana byla ze zlikwidowanego schroniska w Ostrowi Mazowieckiej. Wczesniej przed Holcia mialam Figusie ktora byla z nami 14 lat po adopcji ze schroniska w Celestynowie. Nasze ukochane psinki niestety zyja krocej niz my I nic nie mozemy zrobic, oprocz zapewnienia kochajacego domu kolejnym, wspanialym psiakom, kotkom, kroliczkom I wszystkim innym opuszczonym, spragnionym milosci futrzaczkom. Trzymaj sie dzielnie. Nosek do gory, Okruszek na zawsze pozostanie w Twoim sercu I pamieci. Sciskam mocno. Marta

    OdpowiedzUsuń
  5. Lacze sie w bolu. 2.5 tyg temu tj 4 marca bylam w takiej samej sytuacji. Po 10 latach musialam rozstac sie z moja ukochana psinka. Lecialam z Brukseli do mojej Holi, do mojej zalamanej I zaplakanej mamy, ktora nie potrafila podjac decyzji o uspieniu Holci. Wszystkie wyniki badan byly w normie,USG brzuszka tez ok, a nic nie moglismy zrobic. Z dnia na dzien Holcia dostala atakow padaczkowych. Po atakach stracila wzrok, nie potrafila skoordynowac ruchow,susiala pod siebie, nie rozpoznawala nas... Lekarze rozkladali rece...I wskazywali ze moze to byc rak/guz mozgu ale nic nie potrafili zrobic... podjelam decyzje, nie chcialam widziec jak Holcia sie meczy. Wyobrazam sobie jak wielki smutek masz w sercu. Jest tak jak piszesz - pustka. Kazdego ranka budzilam sie I zaczynalam plakac bo nie bylo juz ze mna zimnego noska I wasikow ktore zawsze mnie budzily... ale czas leczy rany. Teraz jest troche lepiej, razem z mama niemal codziennie wspominamy Holcie, momenty ktore przyniosly nam wiele radosci, kiedy byla z nami.
    Dalas Okruszkowi dom pelen milosci, opiekowalas sie nim do konca. Musisz sie pozbierac. Nie rezygnuj z bloga, nie kasuj fb.
    Ja dopiero dzisiaj odkrylam fb Okruszka I zajrzalam na bloga I zobaczylam ta smutna wiadomosc. Mysle, ze powinnas kontynuowac, bo masz "lekkie pioro" tzn bardzo fajnie piszesz I robisz przepiekne zdjecia. Daj sobie odrobine czasu, zastanow sie czy chcesz ale moze jednak zdecydujesz sie na kolejna adopcje. Holcia byla moim 2gim pieskiem, adoptowana byla ze zlikwidowanego schroniska w Ostrowi Mazowieckiej. Wczesniej przed Holcia mialam Figusie ktora byla z nami 14 lat po adopcji ze schroniska w Celestynowie. Nasze ukochane psinki niestety zyja krocej niz my I nic nie mozemy zrobic, oprocz zapewnienia kochajacego domu kolejnym, wspanialym psiakom, kotkom, kroliczkom I wszystkim innym opuszczonym, spragnionym milosci futrzaczkom. Trzymaj sie dzielnie. Nosek do gory, Okruszek na zawsze pozostanie w Twoim sercu I pamieci. Sciskam mocno. Marta

    OdpowiedzUsuń
  6. Łzy spływają mi po twarzy, nie wiem co powiedzieć. Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo, bardzo mi przykro... Postaraj się jakoś trzymać :(

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo mi przykro. Miesiąc temu przeżywałam to samo, musiałam podjąć decyzję o uśpieniu Astry i wiem co czujesz :( Teraz Okruszek biega za tęczowym mostem i na pewno patrzy na Ciebie z góry. Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja też Ci współczuję, na pewno jest już za tęczowym mostem, w krainie wiecznych łowów (jak to nazywa mój dziadek). Kiedyś wszyscy się tam spotkamy. Nie mów żegnaj, powiedz "Do zobaczenia" :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak zobaczylam tytuł to nie moglam uwierzyć, nawet po ostatnim słowie posta dalej nie mogę uwierzyć. Współczuje i wiem jaki to ból może nie straciłam swojego psa ale odeszly 3 psy u mojego wujka ktore traktowalam jak swoje a jednego z nich to już w ogóle(razem dorastaliśmy) łączyła nas niesamowita więź mimo iż widywaliśmy się jak już bylam starsz ok 2 razy w roku; kochalam go tak jak Funego.
    Do tej pory nie mogę uwierzyć że to prawda że Okruszka już z nami nie ma. Ale trzymaj się i choć pustka nigdy się niezapełni w całości to z każdym dniem będzie trochę lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  11. Strasznie mi przykro, wiedziałam o tym już wcześniej (z fb) ale mimo tego, czytając ten post łzy mi płynęły z oczu, sama nigdy nie straciłam przyjaciela ale myślę, że to musi być niewyobrażalny ból a Tobie jest naprawdę ciężko, zapewniłaś cudowny dom Okruszkowi, pokazałaś, że ze starszym psem też można wiele zdziałać, dzięki Tobie spędził życie z kochającą rodziną a nie za kratami schroniska. Teraz biega szczęśliwy za Tęczowym Mostem, już nie cierpi... Trzymaj się! <3 :(

    OdpowiedzUsuń
  12. Boże kochany, strasznie współczuje, łzy same płyną po policzku :( Wiem jak to boli. Nikomu tego nie życzę. Ale napewno przeżył z Tobą cudowne lata swojego życia. Kiedyś na górze się spotkamy. Żegnaj Okruszku :(

    ------------------------
    swiatsary.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Czytając wpis łzy płynęły mi po policzkach ale tam gdzie jest juz nic nię. Będzie go bolało
    Proszę się nie poddawać i dać dom i miłość kolejnemu psiemu przyjacielowi w schroniskach czeka nie jaden

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie chcę pisać żadnego "wirtualnego współczucia", nie lubię takich rzeczy. Jest mi jednak bardzo przykro, bo od dawna Was śledziłam. Chcę, żebyś pamiętała, że był szczęśliwy. Uratowałaś go, a to najważniejsze, że miał kochającą rodzinę. Pamiętaj jednak, że każdy kiedyś umrze, a tam, po drugiej stronie, już nic go nie boli i czeka tam na Ciebie. Będzie dobrze!

    OdpowiedzUsuń
  15. Aż żal ściska za gardło :( czemu nasi przyjaciele tak szybko odchodzą... Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
  16. Bardzo mi przykro, aż samej nie chce mi się w to wierzyć, ze go nie ma. Byłam wtedy u ciebie gdy "coś" się nim działo aż sama się cieszyłam, że wraca apetyt u niego a tu mimo wszystkich sił nie udało się. Pamiętaj dzięki Tobie miał szczęśliwy i ciepły dom, zmieniłaś jego życie na lepsze i to się liczy choć pustka to najgorsze co może być :( Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
  17. Łzy w oku mi się kręcą czytając ten post...
    Nadal nie mogę tego pojąć, ogromna strata...

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie mogę uwierzyć...
    Dożył pięknego wieku...
    Był najlepszy, zapewne niedługo i mnie to spotka i zostanie jeden pies, nie dwa.
    Trzymaj się! Życzymy takiej samej więzi (chodź już taka nie będzie) z kolejnym psiakiem ;)
    kundelkowesprawy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  19. Naprawdę wiem co czujesz. Moja suczka też się m męczyła. Z każdym dniem bardziej. Pojechała na sterylizację i okazało się że lepiej jak ją uśpimy. Miała tylko trzy lata 😥😢

    OdpowiedzUsuń
  20. Naprawdę wiem co czujesz. Moja suczka też się m męczyła. Z każdym dniem bardziej. Pojechała na sterylizację i okazało się że lepiej jak ją uśpimy. Miała tylko trzy lata 😥😢

    OdpowiedzUsuń
  21. Okruszku, tak mi miło było Cię poznać! Trzymaj się, szczęśliwej podróży za TM ♥
    Ania, dałaś mu wspaniały dom, Okruszko nie mógł lepiej trafić, trzymaj się.

    OdpowiedzUsuń
  22. Współczuję..Ja swojej psiej przyjaciółki nie poznałam..Niestety umarła.Trzymaj się,teraz się nie męczy..

    OdpowiedzUsuń
  23. Okruszek przeżył dzięki Tobie wiele wspaniałych chwil. To jest najważniejsze.
    Tak mi przykro. Trzymaj się.

    OdpowiedzUsuń
  24. Czytając post , czułam jak łzy spływają mi po twarzy. Przykro mi .Trzymaj się .

    OdpowiedzUsuń
  25. oj smutno się zrobiła. przesyłam wyrazy współczucia po stracie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty